Poznańska Debata o Języku - przemówienie prezydenta Miasta

Już po raz ósmy w stolicy Wielkopolski wybitni eksperci spotkali się, by porozmawiać o polszczyźnie. W tym roku hasłem Poznańskiej Debaty o Języku im. prof. T. Zgółki był "Język w debacie publicznej. Wolność i jej granice". Wydarzenie otworzył Jacek Jaśkowiak, prezydent Poznania. 

Poznańska Debata o Języku - przemówienie prezydenta Miasta - grafika artykułu
Poznańska Debata o Języku - przemówienie prezydenta Miasta

- "Mówić dobrze może tylko ten, kto myśli rozumnie". Sądzę, że ten aforyzm Cycerona, sam nie wiem - znany czy zapomniany, powinien zawisnąć nad trybuną sejmową - mówił Jacek Jaśkowiak, prezydent Poznania.  - Nikomu by nie uwłaczał, za to wszystkim by przypominał, że udział w publicznej debacie nie jest okazją do wygadywania nadętych lub serwilistycznych głupstw, lecz stanowi poważne zobowiązanie w stosunku do rozumu, rozwagi, wiedzy, tradycji, a także do ludzi myślących inaczej niż my.

Ośmioletnie rządy partii, która zrobiła naprawdę dużo, by zanegować sens własnej nazwy, systematycznie dewastowały polszczyznę. Odwracały znaczenia najważniejszych słów, takich jak sprawiedliwość, prawo, wolność, demokracja, by w końcu doprowadzić do ich nieomal całkowitego odrealnienia. Jeśli dzisiaj tak trudno przywrócić praworządność, to między innymi z tego powodu. Po prostu trudno wyjaśnić, czym ona jest, trudno napełnić wydmuszki, jakimi stały się te pojęcia przez zrozumiałą dla ogółu treść.

Jednak - ot, paradoks - poprzednimi laty było nam nieco łatwiej krytykować język publiczny. Był to bowiem "ich" język, "ich" występek przeciwko polszczyźnie, "ich" grzech manipulacji i kłamstwa. Wprawdzie "oni" mówią nadal, nadal korzystając z metody, którą stosowali przez dekady, np. krzycząc o nowych bohaterach narodowych czy więźniach politycznych, to jednak ton zaczyna nadawać kto inny.

Chociaż proponowana przez Donalda Tuska polityka miłości w zamian polityki podziałów i awersji raczej nie doprowadzi do zakończenia lingwistycznej wojny, to przecież jest ważnym apelem, by na scenie zrobić miejsce dla słów takich, jak wrażliwość, empatia, sumienie, otwartość, odpowiedzialność, wstyd, zatem - by dokonać zwrotu w kierunku etyki i emocji, by skostniałe dogmaty zastąpić przez upodobanie do zwykłego - i pięknego w tej zwykłości - życia.

Z pewnością do języka obecnej władzy nie powróci "ciepła woda w kranie", która okazała się poznawczym i retorycznym błędem, wynikłym z niedocenienia tkwiącej w ludziach potrzeby patosu. Mimo to nie lękam się, że język poprzedników będzie kontynuowany. Bo jeśli nie zdołamy się uwolnić od języka demagogii i populizmu, to przegramy. Na bardzo długo, być może na zawsze.

Mimo swojego zaangażowania w sprawy Poznania i w sprawy kraju, staram się pamiętać, że choroby języka nie wyrastają na podłożu tylko ściśle politycznym. Wszak kategoria postprawdy nie wzięła się znikąd i nie jest zaledwie publicystycznym, sezonowym konceptem. Internet, bez którego ani rusz, rodzi także zgubne skutki, gdyż z jednej strony dając nieomal powszechne prawo i sposobność do wypowiadania się, z drugiej podkopuje racjonalne fundamenty demokracji, wynaturza ją i w ostateczności przekreśla. Mamy w tej dziedzinie własne doświadczenia i mamy też okazję obserwować procesy zachodzące w społeczeństwie amerykańskim, które zwykliśmy uważać za demokratyczny wzór.

Choroby języka oddziałują na wszystkie sfery życia. Bez zaufania do słów nie da się ani rządzić, ani rozwijać się, ani prowadzić interesów, ani kochać szczęśliwie.

Jestem bardzo ciekaw, czy debata publiczna zdoła się odrodzić w duchu  przykazania Cycerona: "mówić dobrze, myśleć rozumnie". Sobie i ogółowi z serca tego życzę, Państwu zaś - którzy jesteście nieformalnym ministerstwem polszczyzny - życzę ciekawych, mądrych i pożytecznych obrad.

Zobacz także: